poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Dzieci sieci i lektura na trzy minuty

Od stu lat, czyli od wprowadzenia obowiązku szkolnego, IQ ludzkości rośnie o 10 pkt na pokolenie - bo ze wszystkich czynności poznawczych to właśnie czytanie angażuje mózg najbardziej. Ale e-czytanie - już niekoniecznie

Z ostatnich badań czytelnictwa wynika, że coraz więcej Polaków przyznaje się do tego, że już nie czyta, przestali z chwilą ukończenia szkoły. Co przez to tracą?


Stają się głupsi? Szczerze mówiąc, nie wiadomo, bo nawet jeśli ktoś by to zbadał i wykazał jakąś korelację pomiędzy niższym IQ i nieczytaniem, to pozostałoby pytanie, co jest przyczyną, a co skutkiem. Ludzie głupieją, bo nie obcują z literaturą, czy też na odwrót - nie sięgają po książki, bo są dla nich zbyt wymagające?

Może być jednak jeszcze inaczej - media elektroniczne, w tym internet, karmią biedny mózg taką ilością informacji, że on już po prostu nie jest w stanie wchłonąć więcej. Przeciętnego człowieka w ciągu jednego dnia bombarduje dziś taka ilość nowych danych, z jaką średniowieczny skryba stykał się przez pół życia. Z czegoś więc trzeba zrezygnować, a najłatwiej z medium, które wymaga izolacji, skupienia i uwagi, a przede wszystkim czasu.

Nauka czytania powoduje w mózgu bardzo trwałe zmiany, czego dowiódł ledwie kilka tygodni temu dr Marcin Szwed z Uniwersytetu Jagiellońskiego i jego francuscy koledzy z Grenoble. Badali oni pacjentów z ciężką padaczką, którym wszczepia się pod czaszkę elektrody, aby wykryć ogniska choroby. Dwóm chorym włożono elektrody do zakrętu wrzecionowatego i udało się dokładnie prześledzić, co tam się dzieje. Otóż niektóre z neuronów "zapalają się" wyłącznie na widok słów - nie reagują na nic innego, zostały całkowicie przeprogramowane.

To niezwykłe, choć już wcześniej wiedziano, że mózg jest dość plastyczny i potrafi się dopasować jak modelina do formy, w jaką się go wtłacza od dzieciństwa. Np. u wiolonczelistów rozrasta się kora ruchowa, która odpowiada za finezyjne ruchy palców lewej ręki. Ale kiedy muzyk chce podrapać się po głowie, dłonią kieruje ten sam ośrodek.

Tymczasem czytanie angażuje pewne neurony na wyłączność. U niepiśmiennych zajmują się one rozpoznawaniem przedmiotów, ale z chwilą, gdy wkujemy abecadło, rzucają wszystko to, czym się trudniły do tej pory, i poświęcają nowej czynności.

Czytanie ma wpływ na tworzenie się nowych połączeń pomiędzy odległymi częściami mózgu, które u niepiśmiennych są w izolacji. Sprzyja więc kreatywności. Można zaryzykować tezę, że to nauka czytania - związana z powszechnym obowiązkiem szkolnym wprowadzonym w Europie i Ameryce na przełomie XIX i XX w. - jest przyczyną tego, że od mniej więcej stu lat systematycznie rosną wyniki testów na inteligencję. Odkrył to nowozelandzki uczony James Flynn przed 20 laty - każde kolejne pokolenie jest średnio o 10 pkt lepsze niż rodziców. I gdyby przeanalizować wyniki wstecz, to okaże się, że w 1900 r. IQ przeciętnego Brytyjczyka wynosiło ok. 70, co według współczesnych norm jest na dolnej granicy normy.

Telewizja - likwidator abstrakcji

Co ciekawe, poprawa następuje właściwie tylko w jednej dziedzinie - myślenia abstrakcyjnego, które umożliwia znalezienie relacji łączących ze sobą różne obiekty i wzory.
James Flynn analizował wywiady z chłopami, jakie słynny rosyjski psycholog i neurolog Aleksander Łuria przeprowadzał w latach 20. zeszłego wieku. Łuria np. pytał, co wspólnego mają wrony z rybami? - Absolutnie nic - odpowiadali chłopi - wrony latają, a ryby pływają. - Czy jedno i drugie nie jest zwierzęciem? - podpowiadał psycholog. - Ryba to ryba, a wrona to wrona - odpowiadali zdziwieni chłopi.

Sto lat temu ci ludzie byli w stanie wyobrazić sobie tylko to, co było im znane z bezpośredniego doświadczenia. Nie potrafili rozważać hipotetycznych sytuacji. Łuria opowiadał chłopom, że tam, gdzie są wieczne śniegi, niedźwiedzie są białe. I zaraz potem pytał, jakiego koloru są niedźwiedzie, które żyją na biegunie północnym, gdzie zawsze leży śnieg. Ale chłopi nie mieli pojęcia, o co mu chodzi - znali tylko niedźwiedzie brunatne.

Umiejętność czytania sprawiła, że nie tylko potrafimy skojarzyć ciąg symboli w słowie "niedźwiedź" z nieznanym zwierzęciem, ale także jesteśmy gotowi wyobrazić sobie świat, który może być dramatycznie odległy od tego, z którym mamy do czynienia na co dzień. Czytając, stymulujemy te same szlaki nerwowe, co przeżywając podobne doświadczenia w rzeczywistości.

Telewizja, która upowszechniła się w połowie XX w., z powrotem wprowadziła ludzi w świat konkretu - podając gotową rzeczywistość na ekranie i rezygnując z wyobraźni. Ale to była dość krótka przygoda, bo z chwilą pojawienia się internetu ludzie znowu zaczęli czytać, słowo odzyskało swą siłę.

Nie ulega jednak wątpliwości, że internet wiele w tym względzie zmienił. Z badań wynika, że przyzwyczaja do form bardziej syntetycznych: blogów, Facebooka, Twittera. Młodzi rzadko czytają całe książki. Nie jest już to wyłącznie sam tekst, bo internet jest multimedialny, równie dużo w nim obrazków co słów. Najczęściej to jakiś tekstowo-obrazkowy konglomerat.

Czy to gorzej rozwija mózg niż tradycyjna literatura? Z jednej strony wydaje się, że słowa i zdania na ekranie komputera czy smartfonu niczym nie różnią się od drukowanych na papierze. Powinny pobudzać te same neurony. Ale to nie do końca prawda.

Internet, czyli lektura rozproszona

Rok temu naukowcy z Uniwersytetu Stanford skanowali mózgi studentów, których poprosili o lekturę powieści Jane Austen "Mansfield Park". Jedne rozdziały mieli czytać dla przyjemności, pobieżnie, jak skanuje się strony w księgarni, zanim podejdziemy z książką do kasy, a inne - uważnie, jak to się robi, przygotowując się do egzaminu, żeby móc napisać esej na ich podstawie.

Okazało się, że w obu wypadkach wzór aktywności neuronów był inny. Uważne czytanie angażowało inne ośrodki, generalnie pobudzało większą część mózgu. Oczywiście, więcej nie zawsze znaczy lepiej. Nie jesteśmy w stanie powiedzieć, który sposób czytania wiąże się z większymi korzyściami poznawczymi. Pewne jest jedynie, że to inaczej działa.

A elektroniczne media sprzyjają czytaniu pobieżnemu. Przeciętny użytkownik internetu przerywa czytanie średnio po trzech minutach, żeby zająć się czymś innym - sprawdzić pocztę i wiadomości na Facebooku. I często już nie wraca do przerwanego tekstu. Uwagę rozprasza też pokusa natychmiastowego sprawdzenia faktów w Google'u czy Wikipedii albo wymiany opinii o lekturze.

Linki, lajki i gwiazdki, czyli jak się kończy samodzielne myślenie

Na pozór to zaleta czytania online, bo zamiast przyjmowania rewelacji autora jako objawionej prawdy mamy możliwość skonfrontowania jej z krytycznym kontekstem.

Ale równie dobrze może to prowadzić do efektu stadnego i w konsekwencji tłumić samodzielne myślenie. "Dzieci sieci" idą tam, gdzie prowadzi najwięcej linków w Google'u, lajków na Facebooku czy gwiazdek w Amazonie, a nie ich własny namysł. Sztampy i myślowe kalki rozprzestrzeniają się w sieci jak pożar. W jednym z badań okazało się, że amerykańscy gimnazjaliści święcie uwierzyli w istnienie zagrożonego gatunku "ośmiornic drzewnych", które mają żyć w lasach na zachodzie USA, bo przeczytali o tym na poważnie wyglądającej stronie internetowej.

Nie ma też co gloryfikować multitaskingu, a więc zdolności do zajmowania się jednocześnie wieloma zadaniami, co poniekąd życie online na nas wymusza. Neurolodzy przekonują, że nie ma czegoś takiego jak przetwarzanie równoległe w mózgu - za każdym razem musi się on przestawiać na nowe zadanie, co zawsze kończy się tylko spadkiem efektywności i stratą czasu.

Zastanawiam się jednak, czy te narzekania nie przypominają krytyki, z jaką zawsze spotykają się nowe media. Tak było przecież już z pismem, które Platon oskarżał o to, że zabije pamięć i dogłębne myślenie. To samo zarzucano wynalazkowi druku Gutenberga, który miał zalać świat płytką literaturą i przyczynić się do dewaluacji słowa pisanego, co zresztą w pewnym sensie rzeczywiście nastąpiło.

Cyberświat dostarcza mózgowi innych bodźców i z pewnością nieco inaczej go przeprogramowuje. Z tym że inaczej nie musi znaczyć gorzej.




Źródło: Piotr Cieśliński - Wyborcza.pl


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz









ANGIELSKI - PAKIET STARTOWY
DLA POCZĄTKUJĄCYCH: