Aż miło patrzeć, jak pięknieją nam ebooki. Jeszcze do niedawna największym zmartwieniem e-czytelnika były denerwujące zabezpieczenia DRM, później na pierwsze miejsce wśród ebookowych bolączek awansowały niedoróbki tekstowe – źle podzielone akapity, zbędne spacje, zlepki słów czy literówki. Teraz nowe e-książki są zazwyczaj przygotowane wystarczająco dobrze, by móc sobie (wreszcie!) ponarzekać na ich monotonną estetykę.
Większość poważniejszych firm oferujących wydawcom usługi konwersji dba już o ich techniczną poprawność – coraz rzadziej trafiają do nas książki nieprzechodzące walidacji, źle otagowane, niefunkcjonalne czy z najeżoną błędami treścią. Zazwyczaj wystarczy jednak rzut oka, by rozpoznać, kto te książki przygotował… Firmy wypracowały sobie po jednym szablonie i wbijają w niego wszystko – od powieści fantasy po poradniki biznesowe.